Dzisiejszy post będzie trochę inny...
Nigdy o tym nie wspominałam, ale często, gdy ja haftowałam, obserwował mnie ze swojego kącika Maksiu...
No i Maksia już nie ma ze mną... Miesiąc temu jeszcze biegał ze mną po górach, a 17 listopada zasnął cichutko i na zawsze po krótkiej, ale bardzo szybko postępującej chorobie...
Znalazłam go w styczniu. Szłam akurat do pasmanterii i przechodziłam koło ZUSu, gdzie zobaczyłam trzęsącego się z zimna jamniczka. Było -12 st mrozu. Pomyślałam sobie, ze ktoś, kto zostawił pieska na takim mrozie, musi być skrajnie nieodpowiedzialny. jednak gdy podeszłam, okazało się, ze piesek wcale nie jest przywiązany i nie wygląda, jakby czekał na właściciela, ale był zdezorientowany, wystraszony i chudziutki. Od jednego pana z ZUSu, który okazał tyle serca pieskowi, ze rano podzielił się z nim swoim śniadaniem, dowiedziałam się, ze ten piesek już tu od wielu godzin siedzi...
Niewiele myślac, pobiegłam do znajomego weterynarza z okolicy po smycz (miał obróżkę) i po małych problemach (ze strachu próbował gryźć), zaprowadziłam go na badania. Okazało się, że jest zdrowy, dość młody, ale dużo przeszedł... Pamiętam, że gdy go prowadziłam na, co chwile spoglądał na mnie, jakby przyzwyczajał się do nowego widoku na końcu smyczy :-)
No i piesek został z nami, jak się domyślacie... Początkowo miał być u brata, ale potem był pieskiem podróznikiem i weekendy, gdzie było więcej czasu i mogłam się na spokojnie zająć haftami - spędzał u mnie, obserwując mnie uważnie, czasami przeszkadzając, domagając się uwagi :-)
Niedługo u nas był, bo 10 msc. Żałuję, że nie udało mu się życia przedłużyć...Jedyne, co mnie w tej sytuacji pociesza, ze już go nic nie boli...
Na koniec, znaleziony w necie wierszyk. Nie wiem, niestety, czyjego autorstwa - może Wy wiecie?:
Dokąd idą psy gdy odchodzą?
No bo jeśli nie idą do nieba
To przepraszam Cię Panie Boże
Mnie tam także iść nie potrzeba.
Ja proszę na inny przystanek
Tam gdzie merda stado ogonów
Zrezygnuje z anielskich chórów
tudzież innych nagród nieboskłonu.
W moim niebie będą miękkie sierści
Nosy, łapy, ogony i kły
W moim niebie będę znowu głaskać
Moje wszystkie pożegnane psy.
Łezka mi się w oku zakręciła. Wprawdzie ja jestem kociara obecnie bez kota, ale z 2 psami podwórzowymi, jednak odejścia moich zwierzaków bardzo przeżywam. Boli mnie to tak bardzo, że po ostatnim kocie nie mogę zdecydować się na następnego już prawie 2 lata. Wiersz śliczny. Jutro pokażę go koleżance uwielbiającej psy. Trzymaj się dzielnie. Pozdrawiam - Maria
OdpowiedzUsuńOgromnie mi przykro, współczuję :((
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci.
OdpowiedzUsuńDobrze, że psinek choć w ostatni czas miał ciepło rodzinne.
Moja niunia właśnie śpi wtulona w moje nogi. Na samą myśl, że kiedyś trzeba będzie się pożegnać robi mi się słabo.......
Trzymaj się, pozdrawiam.
Nie wiem czyj jest wierszyk, ale wiem, ze serduszko masz dobre, wiem, co piszę !Nie każdy by się tak zachował.Współczuję, niby to tylko zwierzątko, ale człowiek się przywiązuje i smutno, ze już nie zamerda ogonkiem, przykro mi!
OdpowiedzUsuńto wiersz basi borzymowskiej. znajdziej bez trudu jej ksiazki i wiersze. fantastyczna kobieta.
OdpowiedzUsuńa w sprawie maksia to wiesz ze mi przykro.
tak sobie buszuje po tych pieknych tworczysz blogach i trafilam do pani.przepraszam za najscie,ale chcialam wyrazic wspolczucie i powiedziec,ze ten wiersz napisala poeta Barbara Borzymowska a nosi tytul "Moje psie niebo"...pozdrawiam Elli
OdpowiedzUsuńJa mojego psiaka stracilam 10 lat temu ale do dzis mi go brakuje i rozumiem ten smutek. Niestety takie jest zycie i musimy myslec, ze tam gdzie sa teraz jest im dobrze. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWspółczuję ale dałaś pieskowi miłość i dom.A to najważniejsze.Był szczęśliwy i odszedł po cichu.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWspółczuję szczerze :( ,sama wiem co to miłość do psa,ale w około jest niestety wiele ludzi,którzy traktują psy jak..."psy".Szczęście spotkało go z Waszej strony...wierszyk śliczny.
OdpowiedzUsuńPrzykre strasznie. Łza się kręci. Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi bardzo Kochana ;o(
OdpowiedzUsuńwzruszyłam sie :(
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję . Wiem co czujesz ,bo ja 7 lat temu pochowałam mojego kochanego psiaka. Do dzisiaj, choć od 4 lat mam następnego pieska bardzo za nim tęsknię :( Odszedł tak nagle choć był już bardzo stary i chorował. Dla mnie i tak było za szybko i za nagle :( Musimy pogodzić się z tym ,że nasi milusińscy żyją krócej od Nas :( Ale zawsze się pocieszam tym ,że gdzieś tam czeka na mnie na chmurce.
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię bardzo mocno i doskonale rozumiem. A Maksio niech biega sobie po niebiańskich łąkach i czeka na swoją pańcie. Pozdrawiam :(
:(((((
OdpowiedzUsuńPrzykro mi:(
OdpowiedzUsuńStrasznie mi przykro:(((((((((((((( Wiem co przeżywasz...Serdecznie Cię pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro. Wiem co czujesz. Mój pies odszedł razem ze śmiercią jednego z domowników (z tęsknoty. Ale wierzę, że gdzieś tam są te nasze psinki szczęśliwe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo, bardzo Ci współczuję...
OdpowiedzUsuń