Ciągle u mnie jest to metoda bardziej prób i błędów, ale stopniowo dostrzegam więcej prób, niż błędów, a może raczej wyrobiłam sobie technikę maskowania moich błędów :-)
Jak widzicie, wciąż u mnie trwa fascynacja kolorem miętowym.
Ostatnio odkryłam jak pięknie komponuje się mięta z brązem :-)
W samym wykonaniu niewiele ciekawego: cieniowanie, przecierki, kropkowanie:
Ale znowu nieśmiało wróciłam do transferowania. Tym razem wykorzystałam sposób naszej blogowej Koleżanki i przyznam, że ze wszystkich sposobów, ten chyba dla mnie jest najfajniejszy i najprostszy :-)
Co prawda nie poszalałam transferowo. Właściwie była to właśnie próba, która liczyłam, ze nie skończy się błędem :-) Z tyłu półeczki, podpisałam się metodą transferu:
I choć napis wyszedł miejscami trochę blado, to wiem już, co zrobic, by na następny raz wyszedł idealnie :-)
Serdeczności przesyłam i od razu witam moje nowe Obserwatorki :-) Licze, ze zostaniecie ze mną na dłużej :-)