No tak, pisałam o zastoju SALowym, ale nie wspomniałam o... zastoju RRowym :-)
Swojego czasu wzięłam udział w dwóch RR w ciasteczkowym i cytrusowym.
RR ciasteczkowy przebiegł bez zarzutu. Dostałam w swoim czasie moją kanwę z miejscem na wyhaftowanie ostatniego obrazeczka, który popełniłam jeszcze w 2014 r., dokładnie w sylwestra postawiłam ostatni krzyżyk :-)
Trudno było się nie zachwycić tym wzorem i teraz cieszy oko ukończony. Jakie będzie jego przeznaczenie - jeszcze jednak nie wiem, ale już mam ochotę wyhaftować drugi obrazek z tej serii, czyli wersję herbacianą :-)
Drugi z moich RR, jak wspomniałam, to cytruski i tu już były pewne problemy. Nasze kanwy utknęły u jednej z Uczestniczek i dopiero za sprawą naszej organizatorki Pelasi, udało nam się kanwy odzyskać, choć niedokończone... Absolutnie nie chcę tutaj zaczynać dyskusji na temat niewywiązywania się przez niektóre panie z zobowiązań, bo przecież sama najlepiej wiem, ze czasami życie układa tak różne, zaskakujące i dramatyczne scenariusze, że zobowiązania wszelakie spadają na dalszy plan... Grunt, ze kanwa do mnie wróciła, a cytrynki czekają na dokończenie:
Co prawda, do tych cytrynek z takim zapałem się nie zabieram, jak do poprzedniego RR, a to dlatego, że to jakiś wzór z piekła rodem :-) wierzcie mi, żaden haft nie dał mi tak w kość jak te cytusy. Poczekają więc na lepsze czasy, może na jakiś przypływ energii albo wzrost masochizmu :-)))
Pozdrawiam,
Burana