Swojego czasu wyhaftowałam dwa miśki Tatty Teddy i wrzuciłam na swoje konto na FaceBooku, by się pochwalić. Odzew był natychmiastowy... Jako, że w moim środowisku zapanował istny baby boom, nowo upieczone mamuśki, zapragnęły mieć takiego słodkiego misia nad kołyską ;-) Można by na tym niezły biznes zrobić, niestety ja zdecydowałam wyszywać w ramach prezentu ;-D
Dzisiaj przyszła specjalnie mulinka Anchor (do tej pory wyszywałam na zamiennikach DMC, ale jednak w oryginalnej kolorystyce miś lepiej sie prezentuje):
Sprawiłam sobie tez mazaczek spieralny:
Niestety BEZNADZIEJNY... Od razu końcówka się wystrzępiła na sztywnej kanwie i niezbyt dobrze pisze.
No i wreście przystąpiłam do pracy... ;-)
Dla Emilki wybrałam takiego misia:
Wybrałam kanwe 14stkę z moich ostatnich zakupów, te jasno szarą... Czasami się martwie, ze kontrast miedzy tłem a misiem, będzie zbyt mały - zobaczymy...
Zaczęłam od prucia:
Ale wyszywa się całkiem przyjemnie i na razie prace kończe na takim etapie:
Zatem spokojnej nocy wszystkim, no chyba, ze będe miała problem z zasnięciem, to w nocy jeszcze coś podgonię z pracą ;-)
Ten misio jest uroczy:)) A pochwalisz się poprzednimi misiami???Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPewnie, że się pochwalę - było ich 'aż' dwa, hehe, ale dzięki temu się w nich zakochałam.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że mam dokładnie ten sam pisak, ale mam raczej dobre doświadczenia. Faktycznie trzeba przyjechać ze dwa trzy razy, żeby był dobrze widoczny, ale mam go już chyba ponad rok i cały czas ma fają cienką i ostrą końcówkę :)
OdpowiedzUsuń