Choroba służy wyszywaniu (napisałabym 'haftowaniu', ale w tym przypadku brzmi to arcy dwuznacznie) ;-) i choć nikomu nie życze złego samopoczucia, to jednak samej sobie zazdroszczę takiego leniwego dnia z kubkiem gorącej herbaty i z tamborkiem w łóżku ;-)
Gdyby mnie wskazujący palec prawej reki już dość mocno nie bolał od igły, to bym pewnie dzisiaj misiaka skończyła, a tak muszę leniuchować inaczej (poczytam książkę chyba) ;-)
A tu obiecane poprzednie TT:
Tematyka walentynkowa mi wtedy przyświecała ;-)
Ten drugi miś był dla dziewczyny mojego brata, oczywiście nie jako prezent ode mnie, tylko od brata. Może dlatego nie za bardzo się do niego przyłożyłam i wyszedł tak niedbale ;-DDD
Przeglądając Wasze blogi, widzę, ze nie tylko robicie piekne rzeczy, ale potem jeszcze tym rzeczom robicie piękne zdjęcia... Poprawię się w tej materii, obiecuję ;-) Pstrykam na szybko zdjęcia telefonem, bo aparat pożyczyłam bratu i przyszłej szwagierce (brrrr) ;-)))
Pozdrawiam serdecznie.
Jakie one śliczne:) A Ty w błyskawicznym tempie haftujesz. Pewnie jutro będzie gotowy:))) Miałam taki mazak sobie kupić, ale oprócz spieralnego jest znikający, kredka i mydło krawieckie i dlatego mam problem w wyborze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cała seria TT jest urocza, tak jak i Twoje hafty! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie te misie podobaja tylko ciagle brak czasu na wszystko.
OdpowiedzUsuń