To, że ostatnio troche mam mniej czasu na bloga - nie oznacza, że:
1. nic nie próbuję 'tworzyć',
2. nie zaglądam na Wasze blogi :-) W zasadzie z Waszymi blogami jestem na bieżąco i z zachwytem obserwuję wszystko, co robicie.
Dziękuję też za to, ze pojawiają sie u mnie coraz to nowe Obserwatorki :-) Dziękuję też za wszelkie komentarze - jesteście kochane!!!
A teraz, zacznę od zmiany... małej zmiany, ale cieszy ona moje oko :-)
Mam wreszcie witrynkę na miniaturki!!!! :-) Początkowo chciałam ją potraktować z dekupaża (moja nowa miłość), ale ostatecznie zostawiłam jak jest, tym bardziej, ze kolorystycznie pasuje do ogólnej kolorystyki w kuchni:
Tak więc wreszcie moja mała kolekcja miniaturek znalazła swoje miejsce :-) Pojawiły się tam też misiaki, zakupione u Agnieszki - czyż nie są cudowne? :-)
Haftowania nie zaniedbałam, ale idzie mi to tak wolno, ze aż wstyd się chwalić postępami, których jeszcze nie widać... Chyba sobie zbyt dużo wzięłam na tamborek i teraz wyrobić się z niczym nie mogę...
Co nie oznacza, że nie rozwijam drugiej, nowej miłości , wspomnianego już DEKUPAŻU :-)
dziękuję, Dziewczyny, za wszelkie rady z tym związane... :-)
Powstało już kilka rzeczy, które w najbliższym czasie tu zaprezentuję, a dzisiaj tylko jedną:
Tak, u mnie już 1 styczeń 2012 r., ale nie mogłam się oprzeć, by nie sprawdzić, jak ta deseczka będzie wyglądać na ścianie :-) A gdy już sprawdziłam - nie miałam sumienia jej zdjąć :-)
To też jest kuchnia fragment kuchni. I właśnie takie 'zdzierane' kalendarze kojarzyły mi się zawsze z kuchnia mojej babci - olbrzymi sentyment i tęsknota... Niewiele mi po babci zostało, dlatego tak symbolicznie dążyłam do tego, by zawisł u mnie taki kalendarz...
I własnie na deseczce pod kalendarz pojawił się ten mój nieszczęsny krak jednoskładnikowy:
Widać go trochę, choć wszelkimi sposobami próbowałam go zakryć i zminimalizować szkody jakie dokonał (moimi 'ręcami')... Efekt był tak brzydki, że myślałam, ze już po deseczce... Dlatego pozwoliłam sobie na eksperymenty z papierem śniadaniowym i nadrukowanym na nim wzorem pisma ręcznego... I choć efekt nie powala - pozwoliło mi to na odratowanie tej deseczki po doświadczeniach ze spękaniami :-)
Na dzisiaj to już koniec - ufff i wreszcie. Chyba najdłuższy mój wpis na blogu, ale tak to jest, gdy sie nic nie pisze przez miesiąc, a potem chce się napisać wszystko :-) No, ale jako, ze mam dość sporo do pokazania - będę teraz pisać częściej :-)
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i do następnego napisania :-)
Witrynka na miniaturki bardzo ładna.Super!Deseczka dekuopage urocza.Podrawiam!
OdpowiedzUsuńWitrynka super!A w deku, pewnie bardzo prędko nabędziesz wprawy i nie będzie kłopotu!
OdpowiedzUsuńŚwietna półeczka! Misiaki są wspaniałe! Powodzenia z dekupażem!
OdpowiedzUsuń:) witrynka cudna, dobrze ze zostawiłas ją ciemną..a kolekcja minaiturek- dekoracyjna i słodka :).
OdpowiedzUsuńTak taki kalendarz ma cos w sobie urokliwego, deseczka wyszła fajnie, eksperymentuj z róznymi papierami, w decu mozna szaleć:)) Dziekuje , ze byłas u mnie, nie długo znowu pokaże Kowno, marzenia się spełniają ,więc możemy marzyć o podróżach..Pozdrawiam
Pułeczka na bibelociki suuuper (witynka to mebelek z zamykanymi przeszklonymi drzwiczkami :)
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji to widzimy piękny koncik w kuchni ,lubimy taki rustykalny styl:)))
Pólłeczka super !!!
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentuje !!!
A miśki doskonale się zmieściły w swoje mieszkanka ;-)
Deseczka pod kalendarz wygląda efektownie, jęli mogę coś radzić w sprwie kraku jednoskładnikowego to polecam nakładanie go gąbką a nie pędzlem i pod żadnym pozorem nie poprawiać dwa razy w tym samym miejscu.
Pozdrawiam Agnieszka
Deseczka wyszla swietnie a i maly wycinek kuchni, jaki nam pokazalas ,tez jest super.pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitrynka na miniaturki faktycznie wspaniała, nie widziałam nigdy takiej :) Co do dekupażu kiedyś się zraziłam i jakoś nie mam odwagi znów spróbować. Twoja deseczka jest przepiękna :0
OdpowiedzUsuńps.
Bardzo Ci dziękuję za wizytę, za udział w candy (trzymam kciuki) I za wszystkie wizyty i komentarze przez cały ten rok :)
Deseczka bardzo ładnie się prezentuje ,ja tez mam tak,że coś sobie zaplanuję,że zrobię tak i tak ,a potem wszystko "zchrzanię ",tak teraz mam właśnie z ozdabianiem świeczników,przesadziłam z przecieraniem i efekt wcale mi się nie podoba.No a Twoja kuchnia (jej urywki )świadczą o tym tym,że jest cudowna,taka... z duszą ;)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie. Witrynka na miniaturki rewelacyjna. Cudo!
OdpowiedzUsuńDeseczka wspaniała!
Dziękuję za odwiedziny na blogu oraz miłe słowa.Dodają twórczych skrzydeł.
Pozdrawiam serdecznie i ciepło.Posyłam uściski:)
Peninia*
Deseczka wyszła Ci bardo ciekawie. Zauważyłam ze eksperymenty wychodzą najlepiej. Właśnie wtedy gdy człowiekowi nie zależy i się nie stara to mu wychodzi coś perfekcyjnego, a jak się stara toooo czasem lepiej nie kończyć.
OdpowiedzUsuńSuper witrynka ale to wycieranie kurzu z niej to już nie bardzo :))) deseczka wyszła Ci cudnie!!!
OdpowiedzUsuńbardzo stylowo :) muszę i ja nauczyć się dekupażu:)
OdpowiedzUsuńGdzie Szanowna Pani znalazło to witrynkowe cudo? Wspaniałe. I podziwiam siłę charakteru, bo ja bym się pewnie nie powstrzymała przed odrobiną decou. Choćby delikatne bielenie... :)
OdpowiedzUsuńDziekuję za miłą wizytę. Ja też, jeśli pozwolisz, będę zaglądać częściej. Masz naprawdę zdolne ręce. Dbaj o nie, robią piękne rzeczy.
Gratuluję i pozdrawiam serdecznie :)
Magda
Szczypta Decou