Kochane, to dla mnie ciężki powrót do świata blogowego. Masę zabaw zawaliłam, z wielu zobowiązań się nie wywiązałam i pewnie masę do mnie niektórzy mają uzasadnionych pretensji. Są czasami jednak takie chwile, takie momenty, ze nie da się myśleć o tym, co w tym momencie nie jest sprawą priorytetową. Czasami wszystko, co przyjemne, schodzi na plan drugi, o ile w ogóle sić o tym ma czas myśleć...
Z tego miejsca od razu pragnę przeprosić wszystkich, którzy się złościli na mnie, ale dużo się w moim życiu ostatnio działo niezbyt fajnych rzeczy, z którymi nie umiałam sobie poradzić.
W wypadku samochodowym zginął mój ukochany brat. Osierocił wtedy 1,5 rocznego Adasia i nas wszystkich. W jednej chwili, choć mam rodziców, dalszą rodzinę, przyjaciół, Ukochanego, poczułam się sama... Nie mogłam sie pozbierać. Uciekłam w pracę. Pracowałam po 16-18 h, byleby nie myśleć. Gdy przestawałam dawać radę, pomyślałam, że zasłużyłam na urlop i wtedy to dopiero się zaczęło. Wszystkie problemy zdrowotne uderzyły we mnie z dwojoną siłą. Pewnie następstwo stresu pourazowego, który tak długo próbowałam zagłuszyć, skupiając się na pracy...
To, co się stało jest ogromnym ciosem dla nas wszystkich, ale przede wszystkim dla moich rodziców, tym bardziej, że to jest drugie dziecko, które stracili. Gdy byłam mała, umarł mój starszy brat, teraz straciłam młodszego. Zostałam sama i musiałam stać się podpora dla rodziców, co też mnie ogromnie obciążyło psychicznie.
wiem, ze takie wywlekanie własnych smutków na blogu, nie jest dobrze widziane, ale czasami dobrze robi tak zwierzyć się... Obiecuję, ze to pierwszy i ostatni post tego typu...
Od niedawna znowu haftuję, znowu wróciło mi serce do tego, więc powoli wracam do prezentowania swoich 'wyrobów'. Ale jeszcze nie dzisiaj. Dzisiaj chciałam się trochę wytłumaczyć, trochę pozwierzać, znaleźć w Was zrozumienie...
Mój Brat, Błażej... |
Bardzo za swoimi braćmi tęsknię, ale widocznie właśnie to mi było przeznaczone i nie ma sensu pytać 'dlaczego właśnie ja'...
Każdego chyba spotyka w jakimś momencie życia taka strata...
OdpowiedzUsuńSkoro blogowanie daje Ci radość - to dobrze, że wróciłaś.
Sciskam mocno...
OdpowiedzUsuńOlga
Burano wiem co czujesz... Bardzo mocno Cie ściskam i proszę wróć i publikuj. Ostatnio jest w ogóle jakiś taki ciężki czas. Dziergaj. To pomaga.
OdpowiedzUsuńWyrazy naprawdę bardzo szczerego współczucia dla Ciebie i Rodziców.
Moje najszczersze kondolencje. Życie czasami plecie niezrozumiałe historie i my musimy się z nimi zmagać, choć nie jest lekko. Ściskam Cię mocno.
OdpowiedzUsuńŻycie ma dla nas swoje plany, możemy się z nimi zgadzać lub nie ale nic nie poradzimy, bo tam do góry gdzieś ktoś steruje naszym życiem... często spotykają nas trudne chwile, ale najważniejsze jest, by iść do przodu...
OdpowiedzUsuńcieszę się, że wracasz do świata blogowego, bo lubiłam do Ciebie zaglądać..
To dobrze, że podzieliłaś się Swoim smutkiem, może jest Ci lżej.... czasem trzeba powiedzieć to komuś obcemu, który jest tuż obok i pokiwa głową, że Cię rozumie.
OdpowiedzUsuń"Kiedy odchodzą Anioły
pozostaje tylko wiatr
po Ich skrzydeł trzepocie...
Kochana nic na siłę, wszystko przyjdzie z czasem, chęć na wyszywanie i powrót na bloga też. Ja cierpliwie poczekam i znów z przyjemnością będę podziwiać Twoje prace.
OdpowiedzUsuńPrzytulam mocno. Wyrazy współczucia dla Ciebie i bliskich.
Ściskam mocno!
OdpowiedzUsuńŻycie bywa takie niesprawiedliwe.... Wszyscy tam na górze spotkamy się i będziemy już ZAWSZE razem.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie, dobrze, że wróciłaś. Powodzenia. Uściski!
Kochana ściskam Cię mocno, choć wirtualnie ;o(
OdpowiedzUsuńTo okropne, sama mam brata, nie mogę sobie nawet wyobrazić takiej straty... ściskam mocno. Jak widzisz są tu osoby, które czekały na Ciebie i Twoje prace, wracaj :)
OdpowiedzUsuńprzytulam mocno i wysyłam wiadro pozytywnej energii i siły do robótkowania.
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro ... ściskam Cię ciepło
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś
Naprawdę żal i smutno nie dziwię się ,
OdpowiedzUsuńże blog zawiesiłaś to takie smutne aż łezka
w oku się kręci - Ściskam !!!
Z całego serca Ci współczuję.
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię bardzo mocno.
Pozdrawiam serdecznie.
Tulkam ...
OdpowiedzUsuńsercem jestem przy Tobie :* przy Was :*
Moje kondolencje.
OdpowiedzUsuńMiej siłę aby zmierzyć się z tym co jest ci dane, choc wcale o to nie prosiłaś...
Jestem nowa na Twoim blogu, ale przeczytałam post jednym tchem...Miałaś prawo odciąć się od wirtualnego świata...utrata bliskiej osoby to straszny cios...bardzo mi przykro z tego powodu :( Ty jednak musisz żyć dalej, a Twoi bracia z pewnością będą nad Tobą czuwać...
OdpowiedzUsuńSerdecznie współczuję.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję, Tobie i Twoim bliskim. Uściski przesyłam.
OdpowiedzUsuńNawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co czujesz Ty i Twoja rodzina...
OdpowiedzUsuńWspółczuję Wam bardzo i ściskam Cię mocno...
Współczuję i mocno przytulam .
OdpowiedzUsuńWspółczuję z całego serca.
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie, że wracasz do prowadzenia bloga.
Wiem przez co przechodzisz. W 2003 roku mój brat zginął zadzgany nożem przez jakiegoś szaleńca w drodze z pracy. Miał tylko 23 lata. Długo nie mogłam dojść do siebie. Cały czas zastanawiałam się czemu tak się stało. Życie jest nieobliczalne. Może się skończyć w każdej chwili. Dlatego trzeba je przejść tak jakby każdy dzień miał być tym ostatnim. Dobrze że się wygadalas. To pomaga. Wracaj do życia tak jak potrafisz. Swoim tempem. Ale żyj! Dla tych co zostali. A jestem pewna że bracia to teraz Twoje prywatne anioły. Ściskam mocno.
OdpowiedzUsuńWracaj! - przytulam...
OdpowiedzUsuńDobrze, że wróciłaś.:) Bardzo ci współczuję. A na swoim blogu możesz pisać wszystko, co chcesz, to jest przecież forma pamiętnika, a takie wygadanie się często przynosi ulgę. A jeżeli jest ktoś, dla kogo jest to niemile widziane... Niech spada! Trzymam kciuki za lesze jutro.:)
OdpowiedzUsuń....
Przytulam i choć na odległość, to jestem z Wami myślami.
OdpowiedzUsuńŚciskam bardzo bardzo mocno...
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro!
OdpowiedzUsuńDobrze, że wróciłaś!